środa, 16 marca 2011

Nie lubię wiatru :(

Jest niewiele rzeczy, których naprawdę nie trawię, jedną z nich jest wiatr. I nie mówię tu o uroczym zefirku, który jest błogosławieństwem w czasie upału, mówię o silnych porywach, urywających łeb, miotających i tak już zimą wymęczone drzewa i przeganiających przeróżny śmieć to tu to tam. Moje zwierzaki też niekontente. Koty siedzą w ogrodzie i na werandzie, pozwijane w kulki. Dlaczego nie wchodzą do swojego ogrzewanego domku?  (zadbaliśmy bowiem o komfort naszych podopiecznych i Pies w swojej a Koty w swojej budzie mają zainstalowane ogrzewanie) - pojęcia nie mam.
Pies co prawda ma dzisiaj SPA, bowiem został wykąpany przez Piszącą, a teraz wygrzewa się u jej stóp, w domu a nie na werandzie :)
Niechybnie okupię to atakiem astmy, ale niech zwierzak ma i godnie przywita wiosnę. Do dziś bowiem czuć go było na dwa dni przed jego przyjściem. Teraz leży na białym dywanie a ja piszę i cieszę się jak dziecko miejscem, które sobie zaaranżowałam do pracy. 
Kupiłam bowiem białe biureczko (Ani z Zielonego Wzgórza jak stwierdziła Córka), w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Teraz mam naprawdę tylko SWOJE miejsce. Akcent na "swoje" zrozumie każdy, kto ma dom pełen narodu i musi polować na spokojne miejsce z płaską powierzchnią wolną do talerzyków, kubeczków, klocków i książek porzuconych przez Domowników.

Od rana jest słonecznie, ale to podpucha natury. O 9.30 przyjechał - umówiony wcześniej - geodeta. SPRAWA GRUNTOWA z naszymi sąsiadami trwa. Kiedyś, najchętniej jak już wszystko się wyjaśni, opiszę ją, bo sprawa jest rzeczywiście kuriozalna. Zwiedziona zatem zalanym słońcem otoczeniem wyszłam do ogrodu, na spotkanie. Spotkanie trwało 20 minut a my wywiani na wylot: ja, Mama i Z. wróciliśmy do domu. Ponieważ Mama dzisiaj wracała do siebie, więc - choć czekała na herbatkę z prądem - już się nie rozebrała z kurtki, dygocząc przez następne pół godziny. Mam nadzieję, że nie przypłaci tego przeziębieniem lub grypą. O 11.30, Z. z Mamą i Zaanginionym Synkiem, pojechali do stolicy. Synek ma dzisiaj umówione spotkanie u psychologa, więc Z.zabrał go na wizytę, którą umówiliśmy już jakiś czas temu. A moje domowe sposoby leczenia już przyniosły efekty i po anginie względnie zapaleniu gardła prawie nie ma śladu. Dałam po prostu dziecku się wygorączkować przez trzy dni, psikałam tantum verde i wygląda na to, że żadnych medykamentów nie trzeba będzie już podawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz