niedziela, 8 maja 2011

KURNIK JEST!! KURY SĄ!! JAJO JEST!!

Moja radość nie mieści się w statystykach :) Jestem niepomiernie szczęśliwa, że po długich oczekiwaniach, okolicznościach, które zdawały się bez końca utrudniać finalizację mojego epokowego projektu, ostatecznie dziś kurnik został zasiedlony!!

kurnik strzeżony przez Twista, który udaje psa pasterskiego ;)


4.15 pobudka, 5.00 pobranie na pokład samochodu naszej zaprzyjaźnionej weterynarz, 5.20 usytuowanie się na upatrzone po przybyciu pod miejskie targowisko stanowisko i oczekiwanie na otwarcie tegoż o godz. 6.00. Oczywiście powód dla którego kwitłyśmy 40 minut pod zamkniętymi podwojami targowiska są znane, choć do tej pory zgrzytamy zębami. Otóż weterynarz przygotowując mnie niejako na ten dzień wspominała, że o piątej to już nie ma czego szukać na targowisku. Cóż, okazało się, że to zupełnie bezprzedmiotowe obawy były. Nic to nie szkodzi. Kury są. Wybrane zostały z pietyzmem, każdej pod ogon specjalistka wprawnym okiem zajrzała i ostatecznie choć miało być sześć - jest siedem :) Dwie białe, dwie czerwone, dwie pstrokate i jedna czarno-czerwona. Są śliczne w swojej brzydocie. A co najważniejsze na tyle oswoiły nowe lokum, że już po dwóch godzinach jedna z nich złożyła piękne, pełnowymiarowe jajo!!!!! Nasze kury wpierdzielają takie ilości wszystkiego co dostaną, że jak tak dalej pójdzie to się okaże, że już nie są nieśne ale mięsne ;) Ale wszystkiego nauczę się, mam nadzieję, że na niezbyt wielu błędach :) Tymczasem cała rodzina odstawiła w kąt telewizor i jak zaczarowana wpatruje się w naszych nowych podopiecznych :) Do tego fantastycznym studium przypadku - zwłaszcza dla mnie jako socjologa ;) - jest formułująca się w naszym stadku hierarchia. W przypadku kur (być może i innych ptaków także, lecz na razie mam kury i do tego się ograniczę) nazywa się to hierarchią dziobania. Patrzę więc sobie i zdumiewa mnie jak takie głupiutkie istoty tak szybko organizują swoją społeczność.
Przez cały tydzień zbierałam się, żeby dokończyć post nt. boskiego absolutnie ubiegłego weekendu, kiedy to pojechałam do W i urządziłyśmy sobie we trzy (na miejscu oczekiwała trzecia z nas do pełnego kompletu) prywatne SPA. Ponieważ zostałam poproszona o udokumentowanie tego fantastycznego dnia więc zamieszczam to, co zdążyłam wówczas napisać :) :

Wiedziona własną potrzebą oraz wsparta namową Jadwini muszę podzielić się wrażeniami z niedzielnego szaleństwa :) Dla porządku tylko podsumuję, że choć długi weekend zaskoczył iście jesienną aurą okazał się i tak bardzo udany. Kurnik praktycznie jest już wykończony (zabrakło tylko zszywek do staplera aby dokończyć mocowanie siatki na wolierze - ale to już naprawdę detale) to niedzielę spędziłam naprawdę rozkosznie!!
Deszcz nastroił moich Domowników pidżamowo, mnie natomiast rozpierała energia. Otrzymawszy przy śniadaniu dyspensę od Z. na resztę dnia (to jest zwolnienie z rodzinno-małżeńskich zobowiązań ;) ) zadzwoniłam do Adzi posługując się utartym już kryptonimem: "zrobisz mi kakałko?" (wiem, że "kakao" się nie odmienia, natomiast "kakałko" wypowiadane brzmi zdecydowanie mniej pokracznie niż napisane). W odpowiedzi usłyszałam gromki odgłos akceptacji, połączenie wycia, pisku, wrzasku i chichotu (ci, którzy znają Adzię wiedzą na co ją stać :) ) Kryptonim kakaowy jest zakamuflowaną formą pytania: czy jesteś w domu? czy mogę wpaść? czy nie masz innych planów? itd. Jak widać pojęcie jest bardzo pojemne, a w końcu życie należy sobie ułatwiać, więc kakałko załatwia wszystkie te i wiele innych pytań kurtuazyjnych w momencie, kiedy chcę się Jadwini zwalić na głowę."
 W dalszej części miał pojawić się opis jak to masowałyśmy się, woskowałam dziewczynom uszka i synkowi Adzi. Potem zjedliśmy w piątkę pyszny obiad i zrobiłyśmy we trzy to, co tygrysy po obiedzie lubią najbardziej: położyłyśmy się we trzy na łóżku, Adzia uzbrojona w pilota - bez większego powodzenia by usatysfakcjonować wszystkich - przebiegała po kanałach TV. Wkrótce potem ruszyło mnie sumienie, że zostawiłam familię opuszczoną w to piękne choć bardzo deszczowe popołudnie więc z żalem acz konsekwentnie wycałowałam wszystkich i ruszyłam w drogę do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz