poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rodzinny weekend

Weekend był bardzo udany, ponieważ nawiedziły mnie moje dwie kuzynki, z którymi kontakt mamy rzadki ale zawsze bardzo serdeczny. Spędziliśmy sobotnie popołudnie i wieczór na wspominkach i pogaduszkach, zaś w niedzielę, dzięki temu, że się wreszcie rozpogodziło poszliśmy na spacer po okolicy.
Dzięki padającym ostatnio deszczom przyroda jakby zaczyna przyspieszać, listki na krzewach rosną niemal w oczach, ale na drzewach, zwłaszcza pierwszych ze swoim kwieciem śliwach jakoś niemrawo pojawiają się pączki. Z punktu widzenia plonów pewnie to dobrze, bo "zimni ogrodnicy" być może nie będą mieli szans zmrozić młodych zawiązków. Ale oczekiwanie na to wielkie wiosenne buum wydłuża się niemiłosiernie. Spróbowałam więc upolować trochę zieleni - czego dokumentacja poniżej, ale jednak bardzo tęskno do zielonej murawy i obsypanych liśćmi drzew.

Dzięki planom weekendowym kolejna przerwa w dostępie do sieci nie była aż tak dolegliwa (wrrr). Przyznam, że mając związane ręce w sytuacji, gdy korzystamy z jedynego na tym terenie sensownego providera jest mocno frustrujące. Mogę zżymać się tylko, że w święta wielkanocne i ostatni weekend łącznie z piątkiem i dzisiejszym przedpołudniem nie mieliśmy kontaktu ze światem i mieć nadzieję, że w dłuugi weekend będzie sieć. Staram się więc myśleć pozytywnie, tymczasem wrzucając trochę ZIELONEGO :)









Niestety na ziemi spustoszenie robią kury, które z kurnika notorycznie wypuszczane są przez psy, włamując się do woliery. Ciągle są bowiem przekonane, że kury dostają jakieś niebywały rarytasy, robią więc podkop dziobiące towarzystwo wypuszczają na wolność a wówczas spustoszeniom w ogrodzie nie ma końca. Niemniej jednak ta bida na zdjęciu poniżej, to robota naszego "bobasa". Borys odcina czubki tego co wyrośnie z ziemi. Już nie wiem czy Borysa czy kury winić za brak w tym roku krokusów, przebiśniegów i innych roślinek, które tak pięknie witały wiosnę :(


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz