niedziela, 27 lutego 2011

Co można upchnąć w torebce? czyli nosze(ę) kalosze!

Tak, tak, proszę Pań. Otóż czytając jedno z moich ulubionych czasopism - "Sens" mianowicie - znalazłam stronkę rodem z gadżeciarskiej Stuff (to taka "gazetka", na której treść zasadniczo kobiety są odporne, natomiast na mężczyzn działa lepiej niż viagra - czy obiecywałam, że nie będzie wtrętów szowinistycznych?).
Otóż na osiemdziesiątej dziewiątej stronie marcowego Sensu rzecz o kaloszach, które można złożyć i wsadzić do torebki (do kopertówki raczej nie - choć być może to tylko kwestia determinacji). Kalosze kosztują "grosze", bo jedyne 399 zeteł, lecz cóż to jest dla każdej elegantki, która nie chce zniszczyć sobie pantofelków od Louboutina czy innej Prady...
Kaloszki są śliczne (obiektywnie) bowiem cytując za Sensem: "w tegorocznej kolekcji japońskiej marki Amaort, oprócz mocnych neonowych kolorów, znalazły się także subtelne odcienie - pastelowe i pudrowe" a co!


Na tej samej stronie jest jeszcze wzmianka o składanej łopacie, lecz ten "gadżet" niespecjalnie mnie podnieca  (czy jak mawia młodzież nie eksajtuje - pisownia durna, ale staram się przestrzegać ustawyoczystościjęzyka polskiego)
Za Sensem zaś przytoczę jeszcze bardzo sensowny i piękny cytat z Antoniego Czechowa:
"Bogaty - to nie ten, kto ma dużo pieniędzy, 
lecz ten, kto może sobie pozwolić na życie wśród uroków, jakie roztacza wczesna wiosna"


I tyle by było przy niedzieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz