niedziela, 4 listopada 2012

diagnoza

Borykając się z problemami wychowawczymi, jakie mamy z naszą Córką, zadawałam sobie ciągle pytanie: czego ma nas to nauczyć? po co to jest? Wychodzę bowiem z założenia, z którym się nigdy nie kryję i na moim blogu też niejednokrotnie deklarowałam, że uważam, iż "nic nie dzieje się bez przyczyny".

Dzisiaj mogę powiedzieć: chyba wiem.

O ileż bowiem łatwiej znieśliśmy postawioną diagnozę po tym, jak odchodziliśmy od zmysłów, że mamy złe dziecko, dziecko, które jest wyzute z uczuć, które nie reaguje na prośby, groźby, przykłady, lamenty.

Nasze dziecko nie jest złe. 
Nasze dziecko nie jest zdrowe. 

"Osobowość dwubiegunowa".
Werdykt przyjęliśmy z...  ulgą. W innych okolicznościach pewnie załamalibyśmy się. Znajomi - choć nie wszyscy - są zdumieni. Jak możecie przyjmować z ulgą taką wiadomość! Ano możemy. Dotąd rozpaczaliśmy. Nasza miłość rodzicielska była trwoniona, serca nam pękały, walczyliśmy z niereformowalną nastolatką. Dzisiaj nie walczymy. Musimy się Nią zaopiekować. I to napawa nas... otuchą i dodaje sił.

W obecnej bowiem chwili, gdy diagnoza została postawiona tak wcześnie (a nie w wieku dwudziestu czy trzydziestu lat, gdy chory może mieć już za sobą niejeden zniszczony związek, popalone mosty i ląduje w psychiatryku), jest bardzo duża nadzieja na dobre, satysfakcjonujące życie dla naszej Córki i naszej Rodziny. Oczywiście nowe wyzwania przed nami, ale nie zamierzamy się poddawać. Dodatkowo mobilizują nas Chłopcy, którym poświęcamy teraz szczególnie dużo uwagi po tym, jak ich siostra w pełni zawładnęła naszą uwagę, energię i wszystkie siły przez ostatni rok.
Od teraz już nic nie będzie takie samo. Będzie inne.

W przyszłym tygodniu, Córka ma mieć wprowadzony lek. Zamierzamy oswoić tę chorobę. Choć to niełatwe - nie ukrywać się przed światem z problemem. Zdaję sobie bowiem sprawę, że być może to moje nowe zadanie. Może właśnie w tym obszarze będę mogła pomagać innym rodzinom. Mówiąc o tym, wspierając się wzajemnie i walcząc o dobre życie dla naszych dzieci.

2 komentarze:

Komentarz