poniedziałek, 11 marca 2013

co tam panie słychać czyli jak Z. walczy ze złym humorem a ja zostałam korepetytorką...



Zaczął się kolejny tydzień, tydzień zagadek i niewiadomych zdarzeń. Czekamy na pana rzeczoznawcę, potem pan likwidator pochyli się nad dokumentacją i opinią pana rzeczoznawcy i „już” będzie można zacząć naprawę samochodu.

Dzisiaj około południa Z. odda pożyczony przez TU samochód. Ładny jest i jeździ lecz nie jest… nasz. Od południa zaczynamy nowy bezsamochodowy rozdział naszego życia. Jadąc do wypożyczalni Z. podrzuci jeszcze bagaże K. do moich rodziców, bo od dzisiaj K. będzie stacjonowała u nich właśnie. Doświadczenie będzie ciekawe, bo o ile w ferie K. była już u nich tak długo o tyle obecnie, chodząc do szkoły trochę inaczej będzie (powinna) wykorzystywać czas. Wreszcie moja mam będzie mogła wykazać się… Co i raz powtarza bowiem, że za mało pilnujemy K. w nauce. Taaak…  No to zobaczymy jak to wyjdzie mojej mamie.


Z. aby rozgonić frustrację i zły nastrój wziął się za mityczny projekt: „męska łazienka”. Przed samochodową klęską kupił trochę materiałów (płyty OSB, KG, wkręty i inne profile) i teraz to wszystko „wyrabia”. Cieszę się, bo rzeczywiście bardzo go to uspokaja (wiem jak to jest, też chętnie bym się fizycznie skatowała lub artystycznie wyeksploatowała) tymczasem siedzę z chłopakami nad lekcjami, zwłaszcza nad angielskim. Okazało się, że jednak coś przeoczyliśmy (moja mama na pewno by triumfowała ;) ) bo okazało się, że chłopcy w ogóle olali sobie ten przedmiot. W swojej naiwności byłam przekonana, że rzeczywiście pracują tylko na lekcjach, tymczasem ćwiczenia do robienia w domu leżały odłogiem. Mea culpa i nie będę się usprawiedliwiała. Dałam ciała i tyle. Matma, polski – tego pilnowaliśmy. Teraz więc przyszedł czas na większą pracę. Moje wieloletnie uczenie się angielskiego przynajmniej teraz się zwraca ;) Okazuje się, że całkiem nieźle idzie mi praca z Chłopakami - wychodzi na to, że udzielam korepetycji (hihihi). Chwytają fajnie, mają przy tym całkiem dobrą zabawę. A i efekty już się pojawiły w postaci dobrych ocen. Praca z dziećmi przynosi satysfakcję – to prawda, ale nie jest to to, co chciałabym robić. A już obce dzieci uczyć? Oj nie. Nie lubię tego, ale kocham swoje dzieciaki ponad życie i to dodaje mi sił. Zobaczymy jak to będzie, zwłaszcza, że widzę wyraźnie - przynajmniej u B. - że wzrosła u niego motywacja. Magia dobrej oceny działa!

Tymczasem dzisiaj wrócimy późno (przed nami kilka środków lokomocji a potem per pedes ok. 2 km). Zrobimy pewnie tylko bieżące lekcje, zwłaszcza, że jutro B. ma zawody, na które sam się zgłosił :) Niby nic dziwnego skoro jest w klasie sportowej, lecz klasa ma profil pływacki a nasz młodszy bliźniak weźmie udział w zawodach gimnastycznych. Jego trener (jeden z nauczycieli WF w naszej szkole) aż gwizdnął, zapytany przez Z. czy B. „ma warunki”?. Faktycznie moje najmłodsze dziecię od najmłodszych lat wyglądał jak mały Arnie. Nie wiem po kim ma taką zajebistą budowę, ale faktycznie jest pięknie umięśniony i harmonijnie zbudowany. No więc przekonamy się co uda mu się wygimnastykować na jutrzejszych zawodach, choć trochę obawiam się tego sportu. Niektórzy mawiają, że każdy sport wykonywany wyczynowo jest… szkodliwy, bo i kontuzjogenny i wynaturzający. Ale do zawodowstwa – póki co – daleko a fun dziecko ma. Oby tylko sobie niczego nie połamał.

Od środy – na co naciska Z. – Chłopcy zapewne zostaną w domu. Cholerna zima wróciła (a w zasadzie jeszcze się nie wyniosła) i faktycznie droga do i z PKSu jest dość uciążliwa i bardzo długotrwała. Większy może okazać się pożytek, gdy dzieciaki zostaną w domu, będą miały „indywidualne nauczanie”, normalnie będą kłaść się spać i wstawać i nie przeziębią się – o co nie trudno w tej iście zimowej aurze.

Wiadomość z ostatniej chwili: pan rzeczoznawca już zmierza :)

5 komentarzy:

  1. Nam tez się zdarzały niedopilnowane przedmioty, gdy skupialiśmy się na 'ważniejszych' licząc, że pozostałe są na bieżąco. Już wiem, że NIGDY nie są na bieżąco gdy ich nie sprawdzimy :-)
    Dni bez szkoły z powodów podobnych do Waszych też nam się trafiają i są to dni najlepiej wykorzystane edukacyjnie. Dzieciaki robią z radością materiał z wielu lekcji naprzód i to potem widać w szkole. Ale nie wszystkim nauczycielom się to podoba - córka już wielokrotnie dostała '-' lub groźbę jedynki za to, że wyszła dalej niż klasa - absurd, co?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano o naszym szkolnictwie można by dłuuugo. Rzeczywiście dzieciaki robią postępy i z przyjemnością się uczą ze mną. Choć jak w poście: to nie jest moje powołanie. Ale skoro macierzyństwo tak to i korki dla własnych dzieci mam widać w pakiecie :)
      Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie.

      Usuń
  2. ...pisząc o B użyłaś sformułowania: "... Nie wiem po kim ma taką zajebistą budowę..." Chcesz mi może coś powiedzieć? Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...wykańczanie łazienki zacząłem od zbudowania ściany pomiędzy klatką schodową a łazienką właśnie. Pomyślałem sobie, że dzięki temu zapewnię niezbędny poziom intymności dla osób korzystających ze schodów.
    Coś źle robię?
    Z.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz