środa, 20 lutego 2013

zima głupia...

 Dzisiaj usłyszałam w radio taki skand: "hu hu ha, hu hu ha, nasza zima głupia" Genialne!

Śnieg napiernicza od poniedziałku wieczorem. Wokół znowu biało, ale jeździ się tragicznie! Dzisiaj z ogromnym trudem dojechałam do drogi krajowej. Mimo, że znowu zostawiamy samochód na górze, to i po płaskim już prawie nie da się jechać. Jeśli gmina nie odśnieży drogi dzisiaj w ciągu dnia, nie wiem czy podjadę po południu w pobliże naszej skarpy :(

Mam już naprawdę dość zimy. A właściwie uciążliwości z nią związanych. Bo tak w ogóle to jest pięknie :)

Od ubiegłego piątku Bliźniaki zdekompletowane. B. poległ na infekcję zapalenieoskrzelopodobną, a Z. siedzi z nim w domu na posterunku. Nie przeszkadzało to oczywiście mojemu obłożnie choremu Synowi szaleć w piątek tak, że wylądowaliśmy w szpitalu na izbie przyjęć z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.

Co prawda na własną prośbę zabrałam dziecko na obserwację do domu (bo miał pojechać na trzy dni do szpitala w Ciechanowie!) ale gówniarz tego zupełnie nie docenił ;)

Oczywiście cały weekend upłynął nam na upominaniu go, żeby leżał, nie szalał, nie roił się po całym domu. Wrrrr. A miałam takie dobre intencje. Nie chciałam, żeby charczącego dziesięciolatka umieszczono w izolatce. Uważałam bowiem, że już sam pobyt w szpitalu byłby poważną traumą, a pozostawanie w odosobnieniu tylko pogłębiłoby to uczucie. Nie mówiąc już o tym, że w czwartek wieczorem postawiłam B. bańki, więc obawiałam się, że nikt nie dopilnuje go, aby leżał i się nie przeziębił. Na intencjach się skończyło bowiem w domu też w łóżku leżał niespecjalnie pilnie. Trzeba by było B. przytwierdzić na stałe do łóżka, żeby z niego bez potrzeby nie wstawał :( Ale chyba każdy z nas taki był w dzieciństwie. Dzisiaj jak mogę poleżeć i pochorować w łóżku, to żadną siłą nikt mnie z niego nie poderwie ;)
 
Na szczęście już dodatkowych kontuzji sobie ani rodzeństwu nie zafundował ale za to tatusia doprowadził parę razy do szewskiej pasji. Od jutra ja przejmuję kontrolę na chorym. Co prawda trochę popodróżujemy, bowiem mam umówioną wizytę w sprawie omówienia badań psychologicznych K.i nie chcę tego przekładać, ale jeszcze do szkoły nie pójdzie. Chcę go zatrzymać w domu do końca tygodnia. Mam nadzieję, że nic się z tego już nie rozwinie, choć nie podaliśmy antybiotyku, pilotowani przez lekarza. Na czas mojej wizyty w poradni, B. będzie pod opieką Babci. Współczuję Jej już dzisiaj.
Natomiast małżonek pozostający na dyżurze z chorym dzieckiem, przedstawia dodatkową wartość :) Wczoraj Z. wykonał na koniec dnia pyszne drożdżowe ciasto, które właśnie sobie zjadłam do kawy w pracy. Mniam.

PS. K. pięknie oddaje po południu telefon. Dzisiaj rano przyłapałam ją, że nosi dodatkowo stary, rozpadający się telefon, którego faktycznie używa... Nie sądziła, że na niego się natknę, więc nie czyściła poczty (jak ma to miejsce w telefonie "oficjalnym") a tam ciekawostki... Wychodzi mi na to, że moje dziecko ma nową "zabawę" i wysyła sms-y z pogróżkami. Pytana do kogo? Odpowiada: do nikogo. Słowem: znowu się nabrałam. A już myślałam, że będzie fajnie. A jak jest? BEZ ZMIAN :(
Przypomniałam jej tylko rano zeznania, na jakie została wezwana przez policję dwa tygodnie temu (w drugim tygodniu ferii). Tym razem już nie było miło na posterunku. W marcu najprawdopodobniej odbędzie się sprawa w Sądzie. Kurator wstrzymał procedowanie ze względu na zaplanowane badania psychologiczne. Wyniki badań jestem obowiązana dostarczyć do Sądu.
Najgorsze w tym jest to, że do mojej córki nie dociera, że fajnie już było...

2 komentarze:

  1. Najgorsze jest dla mnie to, że ja Karolę pamiętam zupełnie inną! Jesteście super Rodzicami. Buziaki

    OdpowiedzUsuń

Komentarz