czwartek, 16 lutego 2012

Życie bywa nie do zniesienia... BYWA - na szczęście


Dzisiaj mija czternaście lat od dnia, kiedy przyszła na świat nasza Córka. Choć odnalezienie się zajęło nam 3,5 miesiąca, z perspektywy ostatnich wydarzeń, zastanawiam się, czy nie szukamy się cały czas… Od trzech godzin przeglądam sieć w poszukiwaniu mądrych wypowiedzi, artykułów, rad czy refleksji. Myślę, że po tej lekturze nie jestem mądrzejsza, ale z pewnością bardziej refleksyjna. To dobrze. Jest nadzieja, że jednak odnajdę drogę do porozumienia z moim Dzieckiem.
Z trwogą wczytywałam się w statystyki, dotyczące problemów wychowawczych, jakie mają rodzice adopcyjni . Kłamstwa, kradzieże, wagary, złe wyniki w nauce – to te, które są naszym udziałem. Reszta, nie. Oby nigdy. I choć katalog problemów, jakie można napotkać w wychowaniu dzieci jest dużo szerszy, to i tak w ostatnim czasie tych kilka spowodowało, że straciliśmy perspektywę: skończyła nam się mapa. Brzmi to tyleż dramatycznie co patetycznie (czy odwrotnie). Przecież nie wykorzystaliśmy jeszcze wszystkich metod!  Nie wolno nam się poddawać!  Rodzicem się JEST a nie bywa. To wiem, to czuję nawet, ale życie przerasta nasze wyobrażenia.
Lubię marzyć sobie, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat mam przy sobie całą trójkę moich Dzieci, które same mają już założone rodziny, a wszelkie problemy i rafy, które napotkaliśmy wzajem w ich dzieciństwie są już wyłącznie wspomnieniem wydarzeń, które miały szczęśliwe zakończenie.
Od pewnego czasu przedzieram się przez temat macierzyństwa. Macierzyństwa adopcyjnego i biologicznego. Nawet dobrze mi się pisało. Byłam w euforii po własnej terapii. Myślałam, że napiszę książkę, która tchnąć będzie nadzieją dla innych rodziców, innych matek. Teraz wyhamowałam (mam nadzieję, że na chwilę). Czarne chmury problemów wychowawczych zasłoniły mi radosną wizję dzielenia się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Ale jak zawsze uważam – nic nie dzieje się bez przyczyny. Być może i to doświadczenie jest po COŚ. Być może tym obecnie powinnam się zająć i przebrnąć przez morze trosk, rozterek, bólu i łez żeby moje refleksje były bogate, prawdziwe i użyteczne dla innych, dla których napiszę tę książkę.

Pozdrawiam wszystkich moich Przyjaciół, których zatroskała w ostatnim czasie moja niedyspozycja towarzyska. Wierzę, że teraz rozumiecie, że trudno mi o tym wszystkim mówić. Wolę napisać.

2 komentarze:

  1. rodzice biologiczni mają podobne problemy -ten wiek to coś, co powinno się przespać po prostu- życzę dużo wytrwałości i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Olqa - dziękuję Ci za słowo otuchy. Ilekroć czytam Twoje raporty z frontu, to uśmiecham się a nawet rechoczę bez umiaru. Domyślam się jednak, że to dzięki Twemu lekkiemu pióru jesteś w stanie zrelacjonować wydarzenia, które bez Twego poczucia humoru mogłyby być nie do zniesienia. Tym bardziej cenię sobie, że zajrzałaś i skomentowałaś. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz