wtorek, 28 lutego 2012

fotopost czyli moje domokreacje ;)


Dedykuję ten post dla moich kochanych Przyjaciółek, które los ulokował daleko ode mnie. Dzięki sieci możemy ze sobą rozmawiać, nawet widzieć się - o ile oczywiście internet działa na tyle sprawnie, żeby korzystać ze skype'a... (jak dotąd nie udało się to ani razu) - i komentować na bieżąco to, co niesie życie . Niestety jednak odległość wyklucza wpadanie na chwilkę, na kawkę, na zupę...

Często z Asiulką wspominamy jak mieszkaliśmy "drzwi w drzwi". To były wspaniałe lata. Ja siedziałam z maluchami w domu, Asiulka wpadała po pracy do mnie, robiła przegląd garów, porywała spod ręki kęs właśnie mielonego mięsa na kotlety albo wyrabianego przez Zbyszka drożdżowego ciasta. Łaps i w nogi ;). Ach Asiulka jak ja za tym tęsknię... Wiem, że Ty też. Pomijam oczywiście fakt, że nikt NORMALNY tak nie robi, ale z tego co wiem dziedzicznie obciążyłaś swoją latorośl upodobaniem do surowego mięsa i ciasta, hm?
Nigdy nie zapomnę popołudnia, kiedy moja sąsiadka, urocza blondynka o hipnotyzującej urodzie, zaczepiona przeze mnie na korytarzu, bez chwili wahania przyjęła zaproszenie na... zupę. Wpadła, zjadła (to chyba była pomidorowa?) i tak nasza nieprawdopodobna relacja się zaczęła. I co? Gdzie jesteś teraz? Ileż razy patrzę na gar z zupą i marzę, że wpadniesz, zajrzysz do środka i usiądziesz w oczekiwaniu na talerz, relacjonując przy tym co przyniósł Ci dzień. Dzisiaj szczawiowa. Wolisz z jajkiem czy bez?
Brakuje mi też lotów na dywanie z Asiulką :) ("zrozumio" tylko wtajemniczeni lub nieprawdopodobnie domyślni :) ). Paliwo i dzisiaj by się znalazło, ale niestety Ty jesteś w cholerę daleko.

A Agusia? Twoje wizyty w biegu, pogaduszki o ludziach i życiu. Twoje zostawione niby przez przypadek zakupy w mojej lodówce z przeróżnymi przysmakami. Pamiętam to :) Z Agusią zresztą moja relacja jest szczególna także z innego powodu. TO jedyna moja Przyjaciółka z zasmarkanych lat. Poznałyśmy się na... trzepaku. Agnieszka jak zawsze elegancka (swoją drogą Ty chyba już na świat przyszłaś ubrana ze smakiem i w pięknych butach ;) ), wracała właśnie z kursu tańca. Ja chodziłam do szóstej czy siódmej klasy, Aga jest młodsza o rok. Pamiętam, że miała na nogach bajeczne czółenka. Ciemne włosy, śliczne okulary (to chyba od tego momentu marzyłam, żeby chodzić w okularach), ta Twoja energia Agusiu i wdzięk. I tak się zaczęło, a Tobie tak zostało. Potem ja miałam spadochron i dzięki temu - mimo różnicy wieku - spotkałyśmy się w jednej klasie i w jednej ławce. Z krótką przerwą, kiedy byłyśmy młodymi mężatkami, widzimy się "na co dzień" a obecnie przynajmniej rozmawiamy i jesteśmy na bieżąco. Ale to za mało. Brakuje mi naszych spotkań, wspomnień i pogaduszek. Wiem, odbijemy to sobie w Wielkanoc :)



Tymczasem dość tych rzewnych (myślałam, że pisze się przez "ż", bo to takie twarde słowo) wspomnień. Specjalnie dla Was publikuję tego posta, żebyście mogły na chwilę poczuć się w moim obecnym świecie :)

Najpierw zapraszam Was na rozgrzanie się przy kominku:










Potem zrobię Wam kawę i sobie usiądziemy wygodnie:













A tak wygląda moja jadalnia i kuchnia:










 Do pokoju K. nie zapraszam, bo za bardzo Was lubię ;) a do Chłopców nie - bo cały czas uczą się porządku, ale im nie wychodzi, choć ja wciąż mam nadzieję...

To pokój gościnny - oficjalna lokalizacja mojej Mamy, gdy do nas przyjeżdża:


I nasza sypialnia: 





















A tutaj piszę do Was i o Was.
Wreszcie urządziłam sobie "tymi ręcami" mój światek :):

2 komentarze:

Komentarz