Na szczęście są w naszym pięknym kraju miejsca, gdzie jest WIFI bez zabezpieczeń. Siedzę sobie zatem w pięknym przybytku MacDonald's i piję kawę (paskudna!). Ale mogę dzięki temu sprawdzić pocztę i skrobnąć co nieco. Oczywiście moje nadzieje na szybką realizację podłączenia internetu w domu szybko się rozwiały. Internet ma być, ale w bliżej nie określonej przyszłości. Jednak mróz, który zamroził wszystko wokół nieco osłabił moją frustrację. Teraz, gdy pogoda zaczyna być do zniesienia, znowu mnie szlag trafia na myśl, że aby połączyć się ze Światem muszę jechać do znielubionego miasta.
Moi Chłopcy mają dzisiaj bal karnawałowy. Dopijam więc kawę, i zbieram cztery litery, żeby dotrzeć do Dzieciaków i ucharakteryzować odpowiednio: robota i zombie.
Z najstarszą pociechą mam pociech sto. Raczej obecnie to nie pociecha tylko zmartwienie i to przez naprawdę duże Z. Chyba utworzę jakiś odrębny wątek, żeby rozkminiać ten temat. Wiem, że wychowanie nastolatki łatwe nie jest. Ale moja nastolatka daje mi taką szkołę, że momentami zupełnie kończy mi się mapa. Cóż, wychodzi na to, że choć nie czuję się zdziadziała (może powinnam powiedzieć zbabiała), generalnie próchnem raczej nie sypię, to jestem w szoku co wyprawa moje dziecko. Oczywiście robię autorachunek błędów i przegapionych symptomów, ale i tak jest to ślepa uliczka. Mimo, że w domu kolejne dwa urwisy, który mają przed sobą jeszcze okres buntu (nie licząc obecnej przygrywki), to wątpię czy moje doświadczenia z Córką na wiele zdadzą się przy przetrwaniu ich dorastania.
Ale teraz skupiam się na balu, więc dopijam obrzydliwą kawę i lecę.
Aha: od połowy grudnia w domu kolejny domownik, a nawet dwa. Borys i Jeżynka. Borys na stałe, Jeżynka do wiosny :) ale o nich opowiem następnym razem.
Kochana! No nareszcie sie odzywasz!!!!! Ciesze sie, ze wszystko u Was dobrze. Musimy sie zdzwonic.
OdpowiedzUsuńbuzka