Mam! Wreszcie mam
dobry pretekst, żeby reaktywować nowym wpisem swój blog :)
Pretekst był potrzebny, bo ilekroć chciałam w ostatnim czasie coś napisać - a robiłabym
to pod wpływem emocji, których zabarwienie w ostatnim roku było raczej minorowe
- zapiski byłyby smętne, refleksyjne i
nie nadawałyby się do czytania przez białego człowieka, potrzebującego
wytchnienia, humoru i dystansu.
Były Walentynki, prawda? Cały świat w czerwieni i
dekoracjach, podobnie festyniarskich jak w BożeNarodzenie, tymczasem dostałam
od Z. coś, wobec czego zapierałam się dotąd zadnimi łapami.
Twierdziłam, że to nie dla mnie, że absolutnie nie jestem
gadżeciarą, że co ja zrobię, jak już nie będzie można kupić innego telefonu niż
smartfon, że świat powariował by
dwuletni komputer to już był złom, że
wykluczone, że musi być ciężar, szelest, zapach i przecież ja mażę po
marginesach i zaginam rogi, i jak kto by miało być bez tego wszystkiego???!!!
A tymczasem dostałam
mail: „… moim zdaniem przeżegnaj się i kup...„
I kupiłam.
Na Allegro (by już chyba tylko żarcia nie
kupujemy w sieci) swojego pierwszego Kindle’a.
Z rozmysłem piszę „pierwszego”, bo jeśli nie dostanę
paper-white’a od Amazona za reklamę jaką im robię, to na pewno kupię kolejny
czytnik i będę swoich bliskich namawiać lub obdarowywać tym cudownym
ustrojstwem. Oczywiście warunkiem jest to, ze trzeba lubić czytać, ale jak „nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka”. (Niestety zasada ta nie dotyczy moich najmłodszych pociech, które przed
książką w dowolnej postaci uciekają jak diabeł przed święconą wodą :( a do łóżka pchają się z wizgiem). Innymi słowy, niewielu mam znajomych, którzy
nie lubią czytać, a jeśli tak już jest, to muszą być obdarzeni innymi cenionymi
towarzysko walorami.
Od Walentynek jestem szczęśliwą posiadaczką biblioteki
mieszczącej się w mojej torebce, dostępnej w każdej chwili. Już mi nie straszne kolejki, nudne zebrania ;) i inne tego typu rozrywkowe okoliczności. Czytam, czytam i z każdą kolejną książką widzę
jak szybko ten wydatek się amortyzuje. Książki, które dotąd kupowałam
skutecznie drenowały rodzinny budżet, zapełniały domowe półki w dwuszeregu i
wpędzały mnie w rozstrój nerwowy i wyrzuty na sumieniu.
No i tyle miałam do powiedzenia. Wracam do lektury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz