Wiem, że prima aprilis ma swoje prawa, ale z tą pogodą to naprawdę kiepski żart...
Dzisiaj od rana co i raz wali śnieg, w końcu zapomniałam wyjść w ciągu dnia i uwiecznić ten niesamowity widok. Co prawda roślinki mnie tej wiosny zawiodły (nie wzeszły żadne! słownie ŻADNE krokusy ani szafirki) więc śnieg zalegający ziemię specjalnie mnie nie dobił, choć zimnica i wiatr skutecznie zniechęciły do wyściubienia nosa z domu.
Dzisiaj odwiedził mnie mój ukochany, jedyny i do tego były teść. Jak zawsze było przesympatycznie, wyjeżdżając schwycił moją mamę i swoją srebrną rakietą pognał do stolicy.
My tymczasem leniwie i niedzielnie snujemy się po domu. Sprzątać mi się nie chce, a pogoda dała mi alibi na mycie okien. Zatem usiadłam sobie i machnęłam kolejne dwie miseczki.
Z. natomiast razem z dzieciakami postanowili zrobić świeczki. Siedzą teraz w jadalni i przygotowują stearynę, barwniki, zapachy... Ciekawa jestem co im też wyjdzie :)
Cudowne te miseczki!U mnie okna też sobie poczekają:)
OdpowiedzUsuń