Tytuł przewrotny, ale nie jestem autorką tego określenia.
Z. , który był przejął "pałeczkę" przy budowie kurnika, po kolejnym dniu poświęconym realizacji zachcianki małżonki swojej - znaczy mnie - stwierdził nie ukrywając sarkazmu, że znalazł sobie uroczy czasoumilacz...
Ja rezolutnie zadałam pytanie " - że kurnik, tak?" i od razu pożałowałam, ponieważ spojrzenie mojego męża (wyrażające mordercze uczucia) oraz narzędzia, które dzierżył w dłoniach typu młotek i stapler silnie podziałały na moją wyobraźnię... Zniknęłam mu więc czym prędzej z oczu i oddałam się z zapałem pracom ogrodowym, którym poświęciłam cały weekend.
Nic tak dobrze nie robi na stres jak ostry fizyczny zap.....l.
Tak właśnie odreagowałam wydarzenia ostatniego tygodnia. W piątek byłam z jednym z moich Chłopców w szpitalu na planowej wizycie laryngologicznej, bowiem mamy przed sobą pozbycie się trzeciego migdałka, tymczasem okazało się, że prawdopodobnie coś niepokojącego dzieje się w zatokach. Zanim więc przystąpimy do egzekucji migdałka, czeka nas w tym tygodniu dwukrotna wizyta w szpitalu w tym jednodniowy pobyt celem wykonania tomografii głowy i wymazów skąd się da...
Oczywiście nie muszę żadnej mamie tłumaczyć, że przejęłam się wypełniając dokumentację, którą otrzymałam na wynos do uzupełnienia, dotyczącą między innymi zgody na narkozę i podpisanie się pod oświadczeniem, że jestem świadoma ryzyka itp. itd.
Chata niestety nie świeci wiosennym blaskiem :(. Daleko jej do przedświątecznego standardu. Niestety mój pełny etat szoferski stoi w kolizji z etatem gospodyni domowej. Szkoda, bo bardzo lubię - zwłaszcza na wiosnę - wymieść z domu wszystkie śmiecie i zimowe humorki.
Ale stwierdziłam, że świat się na tym nie kończy. Mam nadzieję, że w piątek machnę okna a resztą zajmą się Dzieciaki. Z biegiem lat coraz bardziej doceniam atmosferę w jakiej spędza się święta niż świadomość, że jestem wzorową gospodynią. Zresztą te święta przebiegać mają u nas w domu pod hasłem "nic na siłę" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz